31 stycznia 2013

Rozdział 04.

~*~*~ FILIP ~*~*~
 
Nie mając już nic do gadania wziąłem przykład z Daniela. Rzuciłem się na łóżko, aż sprężyny zatrzeszczały. Jak tak dalej pójdzie to je rozwalę. Może powinienem schudnąć? Nie, przecież 86kg na 1.89m wzrostu to… no dobra, od jutra się odchudzam.  Chętnie bym wziął gitarę i zaczął grać, ale jest za daleko. O wiele za daleko. No nic, przynajmniej sobie posłucham gry Daniela. A może też powinienem zacząć grać na perkusji? Wtedy też będę taki silny jak on! Nie, trzeba mieć duże poczucie rytmu, to nie dla mnie. Czasem mu tego zazdroszczę, tej beztroski. Niech się dzieje co chce, jego to i tak nie obchodzi. Ale jak mam się tak zachować skoro wszystko tak nagle się na mnie zwala? Jego dość dziwne zachowanie, potem ta laska i… że to niby moja wina, że coś mu odbiło. Jasne, wszystko do razu na mnie, tak jest najprościej! Dobra, koniec z myśleniem o tym! Czym by się tu zająć…. Ach, nie ma to jak kłaść laptopa pod poduszką. Przynajmniej nie muszę wstawać. Więc co się dzieje na świecie? W ogóle to miałem napisać do…
*Marcel przesyła wiadomość*
O wilku mowa. On i jego wyczucie czasu.
M: Masz na jutro jakieś plany? Oczywiście, że nie, bo jutro robię imprezę!
F: A muszę iść?
M: Bez dyskusji! Masz pojęcie kiedy ostatnio się widzieliśmy?! Nawet nie chcę słyszeć o odmowie!
F: Wiesz… jakoś nie mam nastroju.
M: No to akurat ci się poprawi! TEORETYCZNIE mają przyjść tylko znajomi z liceum, ale wiesz jak to się skończy. Pewnie się okaże, ze połowy ludzi nie będę znać. Widzę cię jutro u mnie o 22. A spróbuj nie przyjść!
*Marcel się wylogowuje*
Może i ma rację? Odrobina rozrywki chyba mi nie zaszkodzi. Biorąc pod uwagę dzisiejsze wydarzenia to… tak, to dobry pomysł. Tylko jest problem… w co mam się do cholery ubrać?
 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
Najpierw słońce, potem deszcz. Tzn. najpierw deszcz, potem śnieg. Jest go… za dużo. Jest za jasno! Zasuwam zasłony, a w moim pokoju robi się… ciemno. No ale skoro mam ciemne ściany plus czarny sufit to czego mam się spodziewać? Przykrywam się znowu kołdrą, by po chwili ją zrzucić. Racja, dziś jest przecież weekend!  A weekend oznacza, że tata przyjechał. Cóż, tak to jest, gdy się pracuje w biznesie i przyjeżdża do domu tylko na weekend. Ciekawe czy już wie?
-No i jest mój syn pierworodny!
-Cześć, tato…
Więc chyba nie wie. Jeszcze. Nie jestem z natury leniwy, ale skoro te tosty leżą tak bez właściciela to.. no przecież nie mogą się zmarnować! Tylko gdzie… a, i wszystko jasne. Daniel właśnie wraca z kuchni z kolejnymi tostami, w tym jeden w zębach. To niesprawiedliwe! On je za troje, a wygląda jak modelka! Nie zaszkodzi mu jak się podzieli. Schyliłem się i ugryzłem mu pół tosta. Chyba każę mu robić śniadania do łóżka.
-Smaczny
Czy on się musi tak na mnie patrzeć? No chyba nie jest zły? Przecież to TYLKO pół tosta! Położył je na talerzu i narzekanie się zaczęło…
-Nie mogłeś sobie zrobić własnych?
-I tak na pewno nie zjesz wszystkich. Spełnisz dobry uczynek… i masz w żołądku jakąś czarną dziurę, czy co? Normalny człowiek tyle nie je.
-Ta, bo ty w moim wieku jadłeś mniej?
Puściłem tą uwagę mimo uszu i wziąłem jeszcze jednego tosta. 14cm różnicy czasem ma swoje zalety!
-Oddawaj!
-Jeden ci nie zrobi różnicy!
-Tato!
-Daniel, naprawdę nic ci się nie stanie jak się podzielisz.
Ha, punkt dla mnie! Porwałem jeszcze dwa i szybko się ulotniłem.
 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
Jak ja go kiedyś… Tosty może i mają swoją cenę, ale żebym od razu musiał obiad gotować? Przecież wiadomo, że go spalę!
-Cebuli się nie myje.
Przysięgam, gdyby wzrok mógł zabijać, to on już dawno, by leżał martwy. Bo cebuli się nie myje!
-Zamiast narzekać, pomógłbyś mi.
-Zamiast zjadać mi tosty, mógłbyś sobie zrobić własne.
Błagam, niech ktoś go stad zabierze. Albo przynajmniej te noże, które tak zachęcająco wyglądają, by rzucić nimi w kogoś. Wziąłem młotek i tłukłem schabowe, tak jak jego bym zatłukł. Chyba zrozumiał aluzje, bo się wycofał, ale…
-Tylko przerzuć przy smażeniu!
Nosz… przez tą cholerę moje palce ucierpiały. Żądam odszkodowania!
 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
No dobra, może i spaliłem kotlety. I przesoliłem ziemniaki. O surówce lepiej nie wspomnę. Ale nie musiał być aż taki chamski!
-Zawsze wiedziałem, że jesteś kulinarnym beztalenciem ale teraz przesadziłeś.
-Udam, że tego nie słyszałem. I wychodzę dziś wieczorem.
Czemu muszą się patrzeć na mnie w taki sposób? To wygląda tak jakbym nie miał życia towarzyskiego.
-Idziesz na jakąś imprezę?
-Nie, idę do warzywniaka po ogórki.
Daniel, błagam, nie patrz się tak na mnie.
-Może to nawet i lepiej. Ja i ojciec też dziś wychodzimy.
A to nowość.
-Dlaczego lepiej?
-Nieważne.
Oho, mama kieruje do mnie ostrzegawcze spojrzenie. Bo to oczywiście MOJA wina!
-A dokąd?
Rety, czy to nie jest oczywiste?
-A wszystko chciałbyś wiedzieć?
-A kiedy wrócicie?
-Jutro.
-Czyli… zostaję sam na całą noc?
-Dokładnie.
-Pff… czemu wszyscy gdzieś wychodzą tylko ja nie?
Twój problem, braciszku.
 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
Reszta dnia minęła (w miarę) spokojnie. Aż w końcu nadszedł wieczór, a ja… nadal nie wiem w co się ubrać! Wywaliłem całą szafę i… nic! A to kobiety zwykle mają problem co włożyć. Hm… chyba muszę to zrobić inaczej. Zamykam oczy i losuję, losuję, losuję i wylosowuję… czarne, skórzane spodnie! Ok., to co by tu do nich włożyć? Wzrok sam mi pada na biała koszulę. Najzwyklejszą, białą koszulę. Dodać do tego czarne trampki… świetnie! Pomińmy fakt, że jest zima. Jeszcze paznokcie na czarno i obrysować oczy i będzie ze mnie istny demon seksu. Tylko jeszcze czegoś mi tu brakuje. Hm… wiem! Idę do pokoju Daniela i nie zważając na jego dziwne spojrzenie zaczynam wyciągać wszystko z jego szafy, by znaleźć pewien mały dodatek. Czarny krawat! Cudnie! Wracam do siebie, a ciuchy niech sam sobie powkłada. Idę do łazienki się ogarnąć, a w międzyczasie rodzice szykują się do wyjścia. No i zostaliśmy sami. Wyszedłem z niej po 15 minutach. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo według zegarka siedziałem tam… PONAD GODZINĘ?!  No to chyba jakiś żart. Przecież to niemożliwe, żebym siedział tam tak długo! Chociaż w sumie… nieważne! Przestało padać, więc mam nadzieję, że trampki mi nie przemokną. Mogę już wychodzić, tylko znajdę klucze. Ja ich nie zgubiłem, one tylko bawią się w chowanego.
-Nie musisz brać kluczy!
No ten tak samo! Czyta mi w myślach, czy co?
-Jasne, a potem nie będę mógł wejść do środka?
Naprawdę, jak dzieciak zaśnie to za cholerę go nie można obudzić.
-Tym się nie martw, coś myślę, że będę mieć nieprzespaną noc.
Spoglądam na niego pytająco, bo rzadko się zdarza, by nie mógł zasnąć. No, przynajmniej teraz. Bo jeszcze z jakieś 2 lata temu prawie co noc do mnie przychodził.
-Za dużo kawy.
A, i wszystko jasne.
-Geniusz.
 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
Wreszcie na miejscu. Ludzi jest dość… sporo. To lepiej, więcej osób padnie na mój widok! Teraz tylko pytanie gdzie jest organizator?  Ach, tam jest! Kieruję się w jego stronę. Stoi odwrócony plecami, więc go pukam w ramię.
-Jestem, zadowolony?
-Wątpisz? Pozatym wiedziałem, ze przyjdziesz. No bo odmówiłbyś mi?
Zostawiam to bez komentarza i odchodzę. Czas się napić! W końcu co to za impreza bez alkoholu? Wziąłem piwo i zacząłem się przyglądać ludziom. Większości i tak nie znałem. Spojrzałem na lewo i… to był błąd. Jak za dotknięciem różdżki wspomnienia zaczęły powracać.

-Wyglądasz jakbyś się zgubił.
-…
-Jaką masz teraz lekcję?
-Fizykę. 205B.
-Chodź. Tak w ogóle to jestem Mateusz.
-Filip.

To chyba jakiś chory żart. Tyle się nie widzieliśmy i teraz tak nagle…? Potwierdzam moje poprzednie słowa. Wszyscy się na mnie uwzięli. Nie wiem co robię. Po prostu idę w jego stronę. A on mnie zauważa.

-Muszę przyznać, że… idzie ci coraz lepiej.
-A dostanę za to jakąś nagrodę?
-Nagrodę?
-Chyba zasłużyłem.
-W sumie… a co byś chciał dostać?
-Nie wiem, ty coś wymyśl.

Miałem wtedy wrażenie jakby jego oczy przewiercały mi duszę. Zupełnie jak teraz.
-Filip?
Już sam nie wiem co robię. Po prostu siadam obok niego. I wdycham ten znajomy zapach.
 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
-I nie uwierzysz, ale… co? Mateusz? Czemu się tak na mnie patrzysz?
No dobra, może i jestem po paru piwach. No dobra, ledwo stoję na nogach, ale… dlatego odczuwam to wrażenie? Że zrobi to co 5 lat temu?

-Więc co z tą nagrodą?
-Będzie. Ale muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego, więc mi nie przerywaj, dobrze?
-No…. Dobrze.
-Zacząłem patrzeć na ciebie inaczej już wtedy, gdy cię spotkałem. Działasz na mnie tak jak nie powinieneś, a ja… nie potrafię już nic zrobić. Może i mnie znienawidzisz… może odepchniesz, krzykniesz, że już nie chcesz mnie więcej widzieć i wybiegniesz. Ale to mnie nie obchodzi, bo i tak to zrobię. Wybacz, mały ale podobasz mi się.

Jedno pociągnięcie. Tylko jedno pociągnięcie za krawat i nasze usta się znowu spotkały. Jezu, co ja wyprawiam? Może bym go odepchnął, gdybym był trzeźwy… albo i nie. Czuję się jakby serce zaraz mi miało wyskoczyć z piersi. Muzyka ucichła, a ludzie nic nie znaczą. Jakby nic się wtedy nie wydarzyło.
-Chodź.
Wystarczy tylko jedno słowo. Jedno słowo i jego ręce prowadzą mnie do sypialni. Kładzie mnie delikatnie na łóżku i całuje. Tak jakby to był nasz pierwszy raz. Tak jak wtedy, gdy był to nasz pierwszy raz.

-Kocham cię. Kocham to jak się śmiejesz. Kocham sposób w jaki się na mnie gniewasz. Kocham jak obserwujesz mnie tak, jakbyś już miał mnie nie zobaczyć. Kocham jak mnie całujesz i przytulasz.
-Mat…Ah!
-Rozluźnij się. Nie chcę, by cię zbytnio bolało, więc zrób to. Dobrze. A teraz mnie pocałuj i się zapomnij.

Jego ręce zwinnie odpinają guziki od koszuli. Już prawie zapomniałem jak to jest… gdy cię dotyka. Odnajduję stal jego oczu i czuję się jak wtedy. Jak 5 lat temu. Był dla mnie wszystkim. Do momentu, gdy on to zniszczył.

-Wybacz, ale to koniec.
-Ko… jak to… koniec?!
-Dla mnie ten związek już nie ma szans.
-Jest ktoś inny, prawda?
-…
-Tylko nie mów, że to Bartek.

Jego spojrzenie mówiło wtedy samo za siebie. Mówił, że mnie kocha. A zostawił dla mojego wroga.
-Przestań!

-To idę.
-Filip, ja…
-Nic nie mów. Po prostu mnie zostaw. Ale mam nadzieję, że przejrzysz na oczy jaki on jest.

Pytająco na mnie spoglądasz, a ja… a ja próbuję jak najszybciej dojść do ładu.
-Myślisz, że co? Że jak mnie pocałujesz to wszystko wróci do normy? Po tym jak rozkochałeś i porzuciłeś dla tego… tego…
-Bartka.
-No przecież mówię! W ogóle to zapomniałeś o nim?!
-Nie jesteśmy już razem.
-Oh, jak mi przykro… przejrzałeś wreszcie na oczy? Pokazał ci swój charakterek?
Każde moje słowo było przesycone nienawiścią do niego. Chciałem uciec od niego. Od jego wzroku, zapachu, dotyku…
-Powiedzmy… Czułem, że to nie to, zacząłem się z nim męczyć. I… zrozumiałem, że… kocham cię. Ty i on… to było zupełnie co innego.
-Przykro mi, ale przez ten czas też sobie kogoś znalazłem!
Tak jakby. I czemu on jest taki zdziwiony? Ja już naprawdę nie mogę mieć życia towarzyskiego?
-Aż tak cię to dziwi?
-N-Nie! Tylko… miałem nadzieje, że będziemy… no wiesz…
-W takim razie źle myślałeś. A teraz jeśli pozwolisz to wrócę do domu.
-O ile wrócisz.
-Co masz na myśli?
-Prędzej skończysz w jakimś rowie. Odprowadzę cię.
 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
Tak oto stoję przed klatką. Ledwo się trzymałem na nogach, więc całym ciężarem opierałem się o jego ramię. Nagle czuję, że się odrywam od ziemi. I nie, nie dostałem skrzydełek, to tylko Mateusz mnie podniósł.
-Co robisz?
-Ledwo idziesz po prostej drodze. Myślisz, że pozwoliłbym ci iść po schodach?
Chyba ma rację. Wchodzimy (a raczej on wchodzi) na 1 piętro.
-To gdzie masz klucze?
-Nie mam.
-Jak to nie masz?!
-Zadzwoń. I tak nikogo nie obudzisz. I możesz mnie już postawić.
Delikatnie mnie stawia na ziemi i dzwoni do drzwi. W międzyczasie nie wiedząc co zrobić z rękoma, objąłem go w pasie. Drzwi się otwierają, a Daniel… a Daniel wygląda na zaskoczonego. Mierzy Mateusza od góry do dołu, a on sam wygląda jakby chciał stad uciec.
-No to… hm… to cześć.
Nie wiem czemu to zrobiłem, ale to było silniejsze ode mnie.  Jednym ruchem przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem tak jak nigdy tego nie robiłem. To było głupie z mojej strony, wiem, ale… nawet nie miałem zamiaru się od niego odrywać. I pewnie bym tak zrobił, gdyby nie czyjaś ręka, która pociągnęła mnie mocno w swoja stronę, a drzwi zatrzasnęła Mateuszowi przed nosem.

1 komentarz:

Unknown pisze...

wow... nie no... Całował się z Mateuszem? Biedny Daniel... ;( teraz mi go szkoda. Kiedy kolejny rozdział? Czy Daniel będzie z Filipem?
Tak mi go szkoda... w sensie że Daniela!
Kończyć w takim momencie? :(

Prześlij komentarz