~*~*~ DANIEL ~*~*~
Oglądałem telewizję, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Było
po 2 w nocy. Otworzyłem drzwi i zdziwiłem się, że razem z Filipem jest tu jego
były. Ok., spokojnie, po prostu go odprowadził. Byłbym spokojny, gdyby go nie
pocałował! Nie mogłem tego znieść, więc złapałem go za rękę i mocno pociągnąłem
za sobą do środka. Zdenerwowany trzasnąłem drzwiami. Zaprowadziłem Filipa do
salonu i posadziłem na kanapie. Poszedłem do kuchni po szklankę wody dla niego.
Nalewając ją spojrzałem za siebie. Filip siedział podparty na jednej ręce. Z
lekko rozpięta koszulą. I wpatrywał się we mnie. Muszę przyznać, że MÓJ krawat
lepiej wygląda na nim, niż na mnie. I, że mam wielką ochotę zrzucić z niego tą koszulę.
Nie! Muszę się ogarnąć. Wróciłem do niego
i stojąc nad nim podałem mu szklankę. Zdziwił się, a potem groźnie
spojrzał. Ach, te jego wahania nastrojów, jak u kobiety w ciąży.
-Myślisz, że jak dasz mi wodę to wszystko będzie w porządku?
Odtrącił szklankę z wodą, jednocześnie wylewając jej
zawartość na siebie. Pustą szklankę odstawiłem na stolik.
-Ale o co ci chodzi?
-O co MI chodzi?!
Chyba się zdenerwował, bo stanął. Rety, jego wzrok jest
straszny! Bierze zamach, jakby chciał mnie uderzyć, ale traci równowagę, upada
na mnie i przygniata swoim seksownym ciałem do podłogi.
-Skoro ty się umawiasz z jakąś laską, to ja chyba też mam
prawo z kimś się spotykać.
Zdziwiłem się i jeszcze przez chwilę tak leżałem, aż w końcu
przewróciłem go na plecy.
-Spotykać? O co ci chodzi? I z jaką laską?
-Przecież wiem, że z jakąś się spotykasz.
-Z nikim się nie spotykam. A poza tym to skąd możesz o tym
wiedzieć?
-A co cię to obchodzi?
Uciekł wzrokiem i przekręcił głowę na bok. Przysunąłem się
bliżej niego, łapiąc ręką za jego podbródek, by się na mnie spojrzał. Kolanem
przypadkiem trąciłem jego krocze.
-Ach!
…Czyżby mój widok tak na niego działał? Zaśmiałem się cicho
pod nosem, zbliżyłem głowę do jego ucha i szepnąłem uwodzącym głosem.
-Podoba ci się?
Przesunąłem kolanem jeszcze raz po jego kroczu, a on zagryzł
wargę.
-Chciałbyś…
-Ach tak?
Palcem wskazującym przejechałem po jego torsie i polizałem
jego ucho. Z jego ust wydobył się cichy jęk. Widząc, że mu się to podoba,
kontynuowałem. Nagle chwycił moją twarz w obie ręce i przyciągnął do pocałunku.
Jego usta były lekko spuchnięte i choć wiedziałem, że przed chwilą całował
Mateusza, nie przeszkadzało mi to. Zacząłem przejeżdżać językiem po jego ustach
dając mu do zrozumienia, że chcę pogłębić pocałunek. Z ochotą go przyjął i po
chwili sam z chęcią zaczął oddawać pieszczotę. Ręką próbowałem rozpiąć jego rozporek.
Ale co? Oczywiście musiał się zaciąć! Poczułem dłoń Filipa, który chyba chciał
mi pomóc i… rozpiął go bez trudu. Kurwa, jakiś magik!
-Jak…?
Zbył mnie uśmiechem i zaczął znowu całować. Włożyłem mu rękę
pod bokserki . Spodobało mu się i zaczął poruszać biodrami. Filip oderwał się
od pocałunku i spojrzał na mnie z żarem w oczach. Złapał mnie mocno za krocze
chytrze się uśmiechając. A więc tak chce się bawić? Pewnie dziś ma ochotę na
ostro. Nim odpłaciłem się tym samym, on przerzucił mnie na plecy. Spojrzał na
mnie i perwersyjnie przejechał językiem po swoich wargach. Dreszcz przeszedł po
moim ciele, a policzki zaczęły piec. Czy… ja się czerwienię?! Przecież to
niemożliwe, przecież ja nigdy… Filip pochylił się nade mną i zamruczał. Zaczął
się powoli zniżać aż do mojego…
-Ach!
Jęknąłem, gdy poczułem jego oddech na moim pytonie. Na
początku przejechał po nim językiem , ale już po chwili trzymał go całego w
ustach. Doprowadzał moją pałę do rozkoszy, ja mogłem tylko jęczeć.
Czułem, że nie ma ochoty na zabawę i woli przejść już do czynów. Jego język
sprawiał mi coraz większą przyjemność, a ja byłem już prawie u spełnienia.
Czułem, że już dłużej nie wytrzymam, próbowałem odciągnąć jego głowę, ale on
chyba na to nie miał ochoty. Nie wytrzymałem i doszedłem. O-on to połknął! I
jeszcze się oblizał. O boże, on oszalał, jest pijany i oszalał! Przecież go nie
przelecę, to podchodzi pod wykorzystywanie, nawet jeżeli jest chętny! No bo,
jeżeli to zrobię, on… Nie dane mi było skończyć tej myśli, ponieważ poczułem
jego wargi na własnych. Nie chciałem mu się poddać, ale gdy nie rozchylałem ust,
on zaczął jeździć po nich swoim gorącym językiem. Eh, trudno. Co najwyżej jutro
będę tego żałować. Złapałem go za ramiona i przerzuciłem na plecy. Filip znowu
się uśmiechnął. Koniec. Teraz nawet gdyby zmienił zdanie, nie pozwolę mu na to.
Zerżnę go tu i teraz! Już zsuwałem z
niego spodnie, gdy mnie olśniło… Gumka! Przecież jeśli nie chcę, by wiedział co
tu dzisiaj zaszło, to muszę zostawić jak najmniej śladów i dowodów. Schyliłem się
i ucałowałem go w policzek, a już po chwili biegłem do swojego pokoju. Tylko…
gdzie ja mam te gumki? Ach, no tak! Sięgnąłem ręką pod łóżko i wyjąłem moje „sekretne
pudełeczko”, otworzyłem je i wyjąłem ostatnią gumkę. Kiedy wróciłem do pokoju,
moje kochanie leżało i wyglądało na zdezorientowane.
-Wróciłem!
Odwrócił się i wyciągnął ręce w moją stronę. Podszedłem i
uklęknąłem przed nim.
-Gdzie byłeś?
To pytanie zadał bardzo smutnym głosem i od razu
pożałowałem, że go tu tak zostawiłem. Nie byłem w stanie wyksztusić z siebie
żadnego słowa, więc pomachałem mu prezerwatywą przed nosem. A on jak na
zawołanie uśmiechnął się i sugestywnie poruszył biodrami. Chcąc mu dać to, co
już od dawna każdy z nas chciał, włożyłem na swojego pytona tą lateksową żmiję
i uniosłem jego biodra, od razu w niego wchodząc. Chciał ostro, to będzie miał.
Odczekałem chwilkę, by go nie uszkodzić i przy tym się nie zdradzić. Ale nie
minęła nawet minuta, a Filip ze zniecierpliwieniem zaczął się wiercić i
nadziewać na mnie. Nie trzeba mnie było dalej zachęcać, zacząłem się w nim
poruszać, najpierw wolno, potem przyspieszając. Filip doszedł z głośnym jękiem,
wyginając plecy w idealny łuk. Po chwili mocno mnie obejmował wyszeptując dwa
magiczne słowa.
-Kocham cię...
To było już ponad moje siły i sam doszedłem. Pewnie gdyby
był trzeźwy to ucieszyłbym się z tego, ale niestety jest pijany. Dźwignąłem się
z niego i poszedłem do kuchni po papierowe ręczniki. Kiedy zajrzałem do salonu,
już spał. Pochyliłem się nad nim i wytarłem jego nasienie. Po założeniu mu
bokserek, zaniosłem go do jego pokoju. Przykryłem go kołdrą i złożyłem pocałunek na jego czole.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wracałem z warzywniaka
z torbą pełną ogórków. Przez całą drogę ludzie się dziwnie na mnie gapili, a
jak już byłem na klatce schodowej i wchodziłem po tych durnych schodach
oczywiście musiałem się potknąć! Żeby tego było mało, kiedy stałem już przed
drzwiami nie wcelowałem w dziurkę od klucza. Po nieudanej próbie spróbowałem
jeszcze raz, ale klucz mi upadł! Wkurzony na cały świat schyliłem się i go
podniosłem. Coś czułem, że to nie będzie mój najlepszy dzień. Po kilku
następnych próbach, kiedy wreszcie udało mi się otworzyć te drzwi usłyszałem
jęki z pokoju Filipa. Czyżby powtórka z pierwszego dnia? Odłożyłem torbę
ogórasów i cichutko jak ninja poszedłem sprawdzić co się dzieje. Uchyliłem
drzwi… i przeżyłem szok! I to taki nieprzyjemny szok! Nie, Filip nie oglądał
pornosów, tylko… tylko… leżał na swoim łóżku z tym draniem! Tak, nie
przywidziało mi się. Wyraźnie widziałem Mateusza leżącego na nim i całującego
jego szyję, a jego ręka… kurwa. Ten dupek trzymał ją na jego kroczu! Grr, jak
jej zaraz nie zabierze to tak mu przywalę, że zobaczy. Oh, chyba za bardzo się
zdenerwowałem, bo popchnąłem drzwi i tym samym zwróciłem na siebie ich uwagę.
Filip tylko się zarumienił, a Mateusz dziwnie uśmiechnął.
-Widzę, że ktoś tu ma
ochotę się do nas przyłączyć.
-He?
Ruchem głowy wskazał
na mnie, a konkretnie na miejsce, gdzie powinny być spodnie. Tak, powinny, bo
niestety ich tam nie ma. To teraz wiem, czemu ludzie się dziwnie na mnie
gapili. Zagadka rozwiązana. Spojrzałem niepewnie na Filipa, ale on tylko
wyczołgał się spod Mateusza, wstał, podbiegł do mnie i złapał za rękę, ciągnąc
w stronę łóżka.
Obudziłem się cały zalany potem. Eh, na szczęście to tylko
sen. Sen?! Nie sen, tylko koszmar! Dla rozluźnienia się włączyłem radio.
- Dzisiaj w naszym
radiu gościmy pana Józefa z Radomia, specjalistę od snów. Panie Józefie, czym
tak naprawdę są sny?
-Cóż, ostatnie badania
wykazały, że sny są odzwierciedleniem naszych marzeń…
Podirytowany wyłączyłem radio. Odzwierciedleniem marzeń,
phi, dobre sobie.
~*~*~ FILIP ~*~*~
Otworzyłem oczy z zamiarem wstania, ale od razu je zamknąłem
napotykając rażące światło. Ponowiłem próbę, ale tym razem też podniosłem się
do siadu. Od razu tego pożałowałem, gdyż doznałem bólu w tylnych częściach
ciała. Czy… czy to możliwe, że wczoraj ja z Mateuszem… Nie, to niedorzeczne. Poszedłem
do kuchni po wodę, a tam spotkałem Daniela. Daniela robiącego kawę.
-Hm… O, Filip. Chcesz kawę?
-Starczy woda. Ciepłe mleko też może być.
Z rozbawieniem pokręcił głową, ale zrobił to o co prosiłem,
a ja dziwiłem mu się jak można nie lubić mleka? Przecież mleko jest taaakie
dobre! Wyciągnął rękę z kubkiem w moją stronę, a ja upiłem łyk.
-Wiesz może czemu bolą mnie plecy?
O dziwo, zamiast mi odpowiedzieć, zakrztusił się kawą.
-A, no… spadłeś ze schodów.
-Czy to, że spadłem ze schodów jest takie śmieszne?
-Nie, wcale.
-No, ja myślę.
Naszą wymianę zdań przerwał dzwonek do drzwi, wiec poszedłem
je otworzyć. Stała tam osoba, której najmniej się spodziewałem.
-Bartek… czego tu
szukasz?
-Nie udawaj głupszego, niż jesteś. Wiem, że on tu jest.
-On? Chodzi ci o Mateusza?
-A o kogo innego może mi chodzić?!
-Czemu twierdzisz, że on tu jest?
-Widziałem was wczoraj. Razem.
-Ale go tu nie ma.
-Wiem, że tu jest! Wpuść mnie, albo…
-Albo?
Czy on chce mnie uderzyć? Wziął zamach. Zamknąłem oczy i
czekałem na cios, gdy… Żadnego ciosu nie było. Otworzyłem oczy i ujrzałem Daniela,
który trzymał zaciśniętą pięść Bartka.
-Masz jakiś problem, koleś?
-Nie, nie mam.
Wyrwał rękę z uścisku Daniela i sobie poszedł.
-Kto…?
-Nikt.
Urwałem mu i zmyłem się do pokoju. Gdy zamknąłem drzwi, mój
wzrok powędrował na biurko, gdzie leżały szczątki jego kubka. By mu
podziękować, postanowiłem mu go skleić.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
-Daniel!
-He?
-Mam coś dla ciebie.
-Idę!
Nie minęła sekunda, gdy wpadł do mojego pokoju.
-Co masz dla mnie?
Jak dziecko. Wyciągam kubek zza pleców, a on podbiega do mnie,
wyrywa kubek i MOCNO się przytula.
-Kocham cię!
Mówi to i z wielkim bananem na twarzy wybiega z pokoju, a mnie pozostało się tylko uśmiechnąć.
Mówi to i z wielkim bananem na twarzy wybiega z pokoju, a mnie pozostało się tylko uśmiechnąć.
5 komentarzy:
świetne! z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! ;333 mam tylko nadzieję, że ten głupi Mateusz niczego nie popsuje! ;o
oooo. Już myślałam że oni będą razem i na trzeźwo sobie powiedzą, ze się kochają.
Czekam na więcej i zapraszam do siebie :)
http://my-yaoi-world.blogspot.com/
Kiedy kolejny rozdział? :) czekam i czekam!
ten pomysł z "lateksową żmiją" był zajebisty :D chyba najgenialniejsza rzecz tutaj :D
NIe wiem czy się śmiać czy płakać, że znam autorki ale wy to macie pojebane pomysły :D ogólnie zajebisty blog i jak najdłużej go piszcie tak jak teraz ;))
Prześlij komentarz