13 stycznia 2013

Rozdział 02.

~*~*~ FILIP ~*~*~
 
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca wpadające przez okno. Ptaszki śpiewały, na niebie nie było ani jednej chmurki. A tak na serio to nieba w ogóle nie widać spod chmur, pada, a ptaki poleciały do ciepłych krajów. Żadnych promieni nie ma, wręcz przeciwnie. W moim pokoju jest jeszcze ciemniej niż zwykle. Cudem zwlokłem się z łóżka przypominając sobie cały wczorajszy wieczór. Aiś, jeżeli zaraz czegoś nie zjem, to żołądek zacznie mi się zjadać od środka. Wyszedłem ze swojej nory i skierowałem się w stronę kuchni. Przy oknie stałą mama i, sądząc po zapachu, piła kawę. Odwróciła się, a gdy mnie zobaczyła wyszła z kuchni i zamknęła się w swojej sypialni. Oparłem czoło o kafelki, odczekałem chwilę i wreszcie otworzyłem lodówkę, wyjmując z niej mleko. Kocham mleko <3 Wsypałem płatki do miski i je zalałem. Zjadłem, poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Wytarłszy się i spojrzawszy w lustro stwierdziłem, że nie wyglądam aż tak źle. Zacząłem się ubierać. Założyłem czarne rurki i białą, luźną koszulkę. Chciałem zadzwonić do Marcela, ale telefon był nadal u Daniela. Chcąc go odzyskać udałem się do jego pokoju. Usłyszałem, że rozmawia z kimś przez telefon, a ciekawość zawsze u mnie zwyciężała, więc zacząłem podsłuchiwać.
-No dobra, to o której chcesz się spotkać?... Dobra, to o 12, tak? To do zobaczenia!
Mówiąc to wydawał się być zadowolony. Miałem ucho dokładnie przy drzwiach, które nagle zniknęły, a ja straciłem równowagę.
-Potrzebujesz czegoś, czy podsłuchujesz?
Podczas rozmowy, prawdopodobnie zastanawiał się w co się ubrać, bo naszykował ubrania na łóżku.
-Przyszedłem po telefon. Czy ja ci wyglądam na osobę, która podsłuchuje?
-Nie, oczywiście, że nie. Przecież każda osoba stoi pod drzwiami i przytyka do nich ucho.
-No a nie?
-No właśnie nie! Bierz go i wypad!
-Co cię ugryzło?
-Nic, po prostu wyjdź już.
Podszedłem do parapetu, wziąłem telefon i skierowałem się do swojego pokoju. Spojrzałem na wyświetlacz. 11.34., a mają się spotkać za 26 minut. Nic się nie stanie, jak pójdę ich szpiegować? Nie, chyba nie. Hm…  Ciekawe czy w szafie jest jeszcze ta pelerynka z balu przebierańców?  Wywaliłem pół szafy, by ją znaleźć, ale opłaciło się. Znalazłem również cylinder, który też może się przydać. Teraz tylko czarny płaszcz i okularki. Wyjrzałem przez okno i magiczną siłą przestało padać. Zza drzwi było słychać, jak Daniel szykuje się do wyjścia. Hy, hy, hy  teraz trzeba tylko chwilkę poczekać. Drzwi się za nim zamknęły, a ja zacząłem wkładać buty. Wyjrzałem przez drzwi i upewniłem się, że jest już daleko.  Moje przebranie włożyłem do torby, by jakiś sąsiad mnie tak nie zobaczył.  Jaki byłby to wstyd! Nie mógłbym się już rodzicom więcej pokazać na oczy! Wydziedziczyli by mnie! Wyszedłem z klatki, spojrzałem, w którą stronę się udał, schowałem się za blokiem i przebrałem w moje super ciuszki. Nie zważając na przechodniów kroczyłem za nim jak ninja. Oh, jaki to ja jestem zabójczy.  Daniel kierował się w stronę galerii, a ja z moją powiewającą peleryną udałem się za nim. Przy okazji wszedłem do sklepu z duperelami i kupiłem sztuczne wąsy. Teraz to dopiero jestem sexy! Nieważne…  Kiedy ponownie spojrzałem w jego stronę, koło niego stała jakaś cycata laska. Normalnie taaaakie miała balony. Prawdopodobnie rozmiar E. Weszli do kawiarni, a ja za nimi. Usiadłem w jakimś dogodnym miejscu, by podsłuchiwać. Zamówili po kawałku sernika i….
-Co sobie pan życzy?
-He?
Zapytałem mało inteligentnie i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na kelnerkę, która się do mnie szczerzyła.
-Pytałam czego sobie pan życzy?
-A, to poproszę kawę.
-Duża, mała?
-Eee…. Dużą poproszę.
-Z mlekiem, bez?
-Beeeez.
-Z cukrem?
-Nie, kurwa, z solą.
Ta kelnerka powoli zaczynała mnie irytować. Nie usłyszała chyba mojej zgryźliwej uwagi i powtórzyła pytanie.
-Tak.
-Może jakieś ciastko do tego?
-Nie, dziękuję.
-Na pewno? Dzisiaj mamy przepyszny sernik.
Trzymajcie mnie, bo zaraz jej przywalę.
-Nie, dziękuję…
-Ale dzisiaj mamy specjalną promocję! Dwa w cenie jednego!
-Nie chcę i niech mnie pani zostawi w spokoju!!!
Nie odezwała się już do mnie i odeszła urażona. Eh, co za baba… Czas wrócić do wcześniej przerwanego zajęcia. Z miejsca, w którym siedziałem nie było ich tak dobrze słychać, ale nie chcąc się zdradzać zostałem tam. 
-Tak naprawdę to chciałam się z tobą spotkać, bo… podobasz mi się. I to bardzo.
-…
Nie powiem, trochę mnie to zaskoczyło.  To znaczy, widziałem po jej zachowaniu, że Daniel jej się podoba, ale… no, wygląda na taką trochę pustą, nie sądziłem, że mu to wyzna. Brak reakcji ze strony Daniela… to dobrze, czy źle? Zastanawia się co powiedzieć, by jej nie urazić, czy jest… zawstydzony?
-Czy ja też ci się podobam?
-No, podobasz, ale…
Nie słuchałem już dalej, nie chciałem wiedzieć  co jej dalej powie. Wstałem, przy okazji oblewając tą irytującą kelnerkę moją kawą, którą niosła. Nie przejmowałem się jej ględzeniem, tylko wyszedłem w pośpiechu, trzaskając drzwiami. W drodze do domu zaczęło znowu padać. Niebo zaczęło płakać razem ze mną. Płakać? No tak, co ja sobie myślałem? Przecież jesteśmy braćmi, w dodatku on jest hetero. Nie wiem co mu wczoraj odbiło, pewnie był pijany. Nie, przecież bym poczuł alkohol. No to na pewno był naćpany. W każdym bądź razie, normalnie by czegoś takiego nie zrobił. Droga przeminęła mi na rozmyślaniach i nawet nie zorientowałem się, kiedy wróciłem do domu. Zdjąłem moje super ciuszki, które teraz już mnie tak nie bawiły i rzuciłem się na łóżko. Może to nie był dobry pomysł ze szpiegowaniem go, chociaż… teraz już wiem na czym stoję. 

1 komentarz:

Unknown pisze...

ooooj, biedny Filip :(

Prześlij komentarz