~*~*~ FILIP ~*~*~
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca wpadające przez
okno. Ptaszki śpiewały, na niebie nie było ani jednej chmurki. A tak na serio
to nieba w ogóle nie widać spod chmur, pada, a ptaki poleciały do ciepłych
krajów. Żadnych promieni nie ma, wręcz przeciwnie. W moim pokoju jest jeszcze
ciemniej niż zwykle. Cudem zwlokłem się z łóżka przypominając sobie cały
wczorajszy wieczór. Aiś, jeżeli zaraz czegoś nie zjem, to żołądek zacznie mi
się zjadać od środka. Wyszedłem ze swojej nory i skierowałem się w stronę
kuchni. Przy oknie stałą mama i, sądząc po zapachu, piła kawę. Odwróciła się, a
gdy mnie zobaczyła wyszła z kuchni i zamknęła się w swojej sypialni. Oparłem
czoło o kafelki, odczekałem chwilę i wreszcie otworzyłem lodówkę, wyjmując z
niej mleko. Kocham mleko <3 Wsypałem płatki do miski i je zalałem. Zjadłem,
poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Wytarłszy się i
spojrzawszy w lustro stwierdziłem, że nie wyglądam aż tak źle. Zacząłem się
ubierać. Założyłem czarne rurki i białą, luźną koszulkę. Chciałem zadzwonić do
Marcela, ale telefon był nadal u Daniela. Chcąc go odzyskać udałem się do jego
pokoju. Usłyszałem, że rozmawia z kimś przez telefon, a ciekawość zawsze u mnie
zwyciężała, więc zacząłem podsłuchiwać.
-No dobra, to o której chcesz się spotkać?... Dobra, to o
12, tak? To do zobaczenia!
Mówiąc to wydawał się być zadowolony. Miałem ucho dokładnie
przy drzwiach, które nagle zniknęły, a ja straciłem równowagę.
-Potrzebujesz czegoś, czy podsłuchujesz?
Podczas rozmowy, prawdopodobnie zastanawiał się w co się
ubrać, bo naszykował ubrania na łóżku.
-Przyszedłem po telefon. Czy ja ci wyglądam na osobę, która
podsłuchuje?
-Nie, oczywiście, że nie. Przecież każda osoba stoi pod
drzwiami i przytyka do nich ucho.
-No a nie?
-No właśnie nie! Bierz go i wypad!
-Co cię ugryzło?
-Nic, po prostu wyjdź już.
Podszedłem do parapetu, wziąłem telefon i skierowałem się do
swojego pokoju. Spojrzałem na wyświetlacz. 11.34., a mają się spotkać za 26
minut. Nic się nie stanie, jak pójdę ich szpiegować? Nie, chyba nie. Hm… Ciekawe czy w szafie jest jeszcze ta pelerynka
z balu przebierańców? Wywaliłem pół
szafy, by ją znaleźć, ale opłaciło się. Znalazłem również cylinder, który też
może się przydać. Teraz tylko czarny płaszcz i okularki. Wyjrzałem przez okno i
magiczną siłą przestało padać. Zza drzwi było słychać, jak Daniel szykuje się
do wyjścia. Hy, hy, hy teraz trzeba
tylko chwilkę poczekać. Drzwi się za nim zamknęły, a ja zacząłem wkładać buty. Wyjrzałem
przez drzwi i upewniłem się, że jest już daleko. Moje przebranie włożyłem do torby, by jakiś
sąsiad mnie tak nie zobaczył. Jaki byłby
to wstyd! Nie mógłbym się już rodzicom więcej pokazać na oczy! Wydziedziczyli
by mnie! Wyszedłem z klatki, spojrzałem, w którą stronę się udał, schowałem się
za blokiem i przebrałem w moje super ciuszki. Nie zważając na przechodniów
kroczyłem za nim jak ninja. Oh, jaki to ja jestem zabójczy. Daniel kierował się w stronę galerii, a ja z
moją powiewającą peleryną udałem się za nim. Przy okazji wszedłem do sklepu z
duperelami i kupiłem sztuczne wąsy. Teraz to dopiero jestem sexy! Nieważne… Kiedy ponownie spojrzałem w jego stronę, koło
niego stała jakaś cycata laska. Normalnie taaaakie miała balony. Prawdopodobnie
rozmiar E. Weszli do kawiarni, a ja za nimi. Usiadłem w jakimś dogodnym
miejscu, by podsłuchiwać. Zamówili po kawałku sernika i….
-Co sobie pan życzy?
-He?
Zapytałem mało inteligentnie i dopiero wtedy zwróciłem uwagę
na kelnerkę, która się do mnie szczerzyła.
-Pytałam czego sobie pan życzy?
-A, to poproszę kawę.
-Duża, mała?
-Eee…. Dużą poproszę.
-Z mlekiem, bez?
-Beeeez.
-Z cukrem?
-Nie, kurwa, z solą.
Ta kelnerka powoli zaczynała mnie irytować. Nie usłyszała
chyba mojej zgryźliwej uwagi i powtórzyła pytanie.
-Tak.
-Może jakieś ciastko do tego?
-Nie, dziękuję.
-Na pewno? Dzisiaj mamy przepyszny sernik.
Trzymajcie mnie, bo zaraz jej przywalę.
-Nie, dziękuję…
-Ale dzisiaj mamy specjalną promocję! Dwa w cenie jednego!
-Nie chcę i niech mnie pani zostawi w spokoju!!!
Nie odezwała się już do mnie i odeszła urażona. Eh, co za
baba… Czas wrócić do wcześniej przerwanego zajęcia. Z miejsca, w którym
siedziałem nie było ich tak dobrze słychać, ale nie chcąc się zdradzać zostałem
tam.
-Tak naprawdę to chciałam się z tobą spotkać, bo… podobasz
mi się. I to bardzo.
-…
Nie powiem, trochę mnie to zaskoczyło. To znaczy, widziałem po jej zachowaniu, że
Daniel jej się podoba, ale… no, wygląda na taką trochę pustą, nie sądziłem, że
mu to wyzna. Brak reakcji ze strony Daniela… to dobrze, czy źle? Zastanawia się
co powiedzieć, by jej nie urazić, czy jest… zawstydzony?
-Czy ja też ci się podobam?
-No, podobasz, ale…
Nie słuchałem już dalej, nie chciałem wiedzieć co jej dalej powie. Wstałem, przy okazji
oblewając tą irytującą kelnerkę moją kawą, którą niosła. Nie przejmowałem się
jej ględzeniem, tylko wyszedłem w pośpiechu, trzaskając drzwiami. W drodze do
domu zaczęło znowu padać. Niebo zaczęło płakać razem ze mną. Płakać? No tak, co
ja sobie myślałem? Przecież jesteśmy braćmi, w dodatku on jest hetero. Nie wiem
co mu wczoraj odbiło, pewnie był pijany. Nie, przecież bym poczuł alkohol. No
to na pewno był naćpany. W każdym bądź razie, normalnie by czegoś takiego nie
zrobił. Droga przeminęła mi na rozmyślaniach i nawet nie zorientowałem się,
kiedy wróciłem do domu. Zdjąłem moje super ciuszki, które teraz już mnie tak
nie bawiły i rzuciłem się na łóżko. Może to nie był dobry pomysł ze
szpiegowaniem go, chociaż… teraz już wiem na czym stoję.
1 komentarz:
ooooj, biedny Filip :(
Prześlij komentarz