06 marca 2013

Rozdział 06.

Ten rozdział dedykujemy A. bo jej komentarz zachęcił nas do pracy. Kolejny pojawi się prawdopodobie jeszcze w tym tygodniu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


~*~*~ DANIEL ~*~*~
 
Kiedy wreszcie dostałem kubek w swoje ręce, musiałem zrobić sobie herbatkę. Poszedłem do kuchni zagotować wodę, by po chwili zalać nią torebkę. Obejrzałem kubek z każdej strony i nic nie przeciekało. Z podziwem przyglądałem się pracy Filipa. Mówiłem już, że go kocham? To nic, że go rozwalił, ważne, że naprawił go. Mój kubeczek, oh! Nie wiem czemu, ale teraz podoba mi się bardziej niż wcześniej. Już miałem upić łyk, gdy drzwi wejściowe otworzyły się z trzaskiem
-Siema, skurwiele!
Ja mu dam skurwiele, przez niego prawie znowu rozwaliłem mój skarb! Wychyliłem głowę zza framugi, by sprawdzić co się dzieje. Gdybym nie trzymał w dłoni kubka to pewnie tarzałbym się na ziemi ze śmiechu. Jak widać, rodzice świetnie się bawili. A przynajmniej ojciec, bo matka na zbytnio zadowoloną nie wyglądała. Po jej minie widać było, że nie tylko przy nas walił takie teksty. Nie chcąc jej pomóc w ogarnianiu ojca poszedłem do pokoju Filipa, by nie przechodzić koło nich.

~*~*~ FILIP ~*~*~
 
Słysząc hałasy dochodzące z przedpokoju chciałem zobaczyć o co chodzi. Miałem już rękę na klamce, gdy drzwi same się otworzyły uderzając mnie w twarz. Cofnąłem się, łapiąc za nos.
-Oj, sorry!
-Ja ci dam ,,sorry”
Spiorunowałem Daniela wzrokiem.
-No co? Przecież przeprosiłem,
-Myślisz, że masz jakieś magiczne zdolności, że po zwykłym ,,sorry” mój nos przestanie boleć?
-A nie?
On i jego irytujący uśmieszek. Gdyby mnie teraz nie zdenerwował, to stwierdziłbym, że wygląda nawet uroczo.
-No właśnie nie. A tak w ogóle to co tu robisz? I co się w ogóle stało?
-No, matka i ojciec, kompletnie zalany, wrócili do domu.
-A co to ma wspólnego z twoją obecnością?
Teatralnie przewrócił oczami, to szczyt wszystkiego!
-Jakoś nie mam ochoty pomóc matce w ogarnianiu ojca.
Zbliżył się na niebezpieczną odległość i położył rękę na mojej.
-Bardzo cię boli? Może pocałuję?
Strąciłem jego rękę i usiadłem przy laptopie.
-Jak chcesz.
Oczyma wyobraźni już widziałem ten jego szeroki uśmiech.
-Wiedziałem, że się zgodzisz.
Kątem oka widziałem jak stawia kubek na blacie i obrócił mnie na krześle. Nie zdążyłem jakkolwiek na to zareagować, bo w mgnieniu oka pocałował mnie w nos i tak szybko ja kto zrobił odsunął się, biorąc kubek i siadając na moim łóżku. Spojrzałem tylko na niego i westchnąłem. Nie miałem zamiaru się z nim wykłócać.
-Widzę, że kubek dobrze się sprawuje.
Postanowiłem wrócić do przerwanej wcześniej czynności.
-Lepiej niż dobrze.
-…
-…
Po jakichś 10 minutach nie mogłem wytrzymać tej krępującej ciszy. W jego towarzystwie zawsze byłem jakoś dziwnie spięty. Czułem jego spojrzenie na moich plecach. Postanowiłem mu zaproponować jakiś film, by rozładować napięcie.
-Chcesz coś obejrzeć?
-Jasne.
-Na co miałbyś ochotę?
-E… ty coś wybierz.
-Hm… to może obejrzymy to co wysłał mi Marcel?
-A co ci wysłał?
-,,Ludzka stonoga 2”
-O czym to?
-Nie wiem, nie oglądałem 1.
-Eh, i chcesz oglądać 2 nie wiedząc co jest w 1?
-A czemu nie?
-No dobra…

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
Kto wymyślił, żebyśmy leżeli na jednym łóżku, dość blisko siebie i oglądali ten głupi film?! No kto?! No oczywiście ja! A w tym filmie co muszą robić?! No oczywiście muszą sobie robić loda!
-Filip, patrz, ten psychol ich podgląda! Pewnie też ma ochotę! Nie dziwię się, jest obrzydliwy.
Takie komentarze padały średnio co 30 sekund, a ja starałem się je ignorować.
-Filip, patrz, idzie do nich! Wziął pistolet! Pewnie jest zły, że nie dali mu się przyłączyć! Filip…?
Starałem się skupić na filmie, ale z każdym komentarzem to było coraz trudniejsze.

~*~*~ DANIEL ~*~*~
 
By zwrócić jego uwagę, podniosłem się do siadu. Dopiero po jakichś 5 minutach mnie zauważył. Obrócił ku mnie głowę i spojrzał się pytająco.
-Co cię tak wciągnęło? Podoba ci się? Nie wiem jak ty, ale mnie jakiś stary dziad i brzydka dziwka robiąca loda nie podnieca.
Spojrzał się tylko na mnie z politowaniem.
-Oh, pan BiorącyWszystkoNaPoważnie się znalazł.
Nasze twarze dzieliło jakieś 7cm. Nabrałem wielkiej ochoty, by go pocałować. Zacząłem się powoli przysuwać, a kiedy dzieliły nas tylko milimetry rozległo się wołanie mamy.
-Obiad!
Odruchowo odsunęliśmy się od siebie. Kurwa, było już tak blisko, a ona musiała nam przerwać! Ciekawe kiedy jeszcze nadarzy się TAKA okazja?! Wstaliśmy i udaliśmy się do salonu. Rodzice już tam siedzieli. Ojciec wytrzeźwiał, więc jedliśmy w miłej atmosferze.
-Jako, że mnie długo nie było proponuję, byśmy wszyscy razem poszli na kręgle!
-Ale my nie umiemy grać!
-To się nauczycie, proste?
-Ale…
-Bez dyskusji.
Po zjedzeniu obiadu i posprzątaniu, ojciec kazał nam usiąść na sofie i zaczął tłumaczyć zasady.

~*~*~ FILIP ~*~*~
 
Daniel jęczał przez całą drogę.
-Co tak stękasz, jakbyś se walił przy zdjęciu jakiejś cycatej panienki?
-Nie stękam. No ale… Fiiiiliiiiip, powiedz coś.
Mocno przeciągając samogłoski, przybliżył się do mnie i wpatrywał maślanymi oczami.
-No ale co?
-Dupek. Maaaamooooo, zrób coś! Ja już chcę do domu!
Mama też go olała, a ja, chcąc mu zrobić na złość, pochyliłem się nad jego uchem.
-Hm… zachowujesz się jak uke.
-Jak co?
Uśmiechnąłem się.
-Nie ważne.
Spojrzał się na mnie spode łba, skrzyżował ręce na piersi, wysunął dolną wargę i przez resztę drogi już się nie odezwał.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 
Ojciec ustalił, że ja z Danielem gramy przeciwko nim. Po prostu super… Dwoje maniaków kręgli vs. dwoje amatorów. Jeszcze ojciec, żeby zmniejszyć nasze szanse cały czas rozpraszał Daniela.
-…patrz, Filip, jaka laska!
Daniel spiął się i wypuścił kulę, która spadła mu na nogę i sturlała w stronę rynny. Ojciec oczywiście musiał mu pocisnąć.
-Oh, za ciężka? Może chcesz te lżejsze dla dzieci?
-Nie liczy się!
-Liczy, nie moja wina, że nie umiesz rzucać.
Eh, teraz moja kolej. Zamachnąłem się i straciłem wszystkie za pierwszym razem. Jestem zajebisty.
-To nie fair! Jak ty to robisz?
-Trzeba mieć talent, braciszku. Nie każdy się z nim rodzi.
-Talent? Raczej szczęście. Głupi ma zawsze szczęście.
-I mówi to osoba, która nawet nie potrafi porządnie złapać kuli.
Daniel nie wiedział co na to odpowiedzieć, wiec tylko prychnął i odwrócił się obrażony.

~*~*~ DANIEL ~*~*~
 
Nie potrafię porządnie złapać kuli? JA nie potrafię porządnie złapać kuli?! A niby jak mam ją złapać?! No przecież ją trzymam! Spojrzałem na wyniki nasze i rodziców, i wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo jesteśmy w tyle. Żeby nie dopuścić do przegranej, złapałem Filipa za rękę i pociągnąłem w miejsce jak najbardziej oddalone od rodziców, by się naradzić.
-Widziałeś nasze wyniki?! Jesteśmy daleko w tyle! Jeśli przegramy, to ojciec nie da mi spokoju do końca swojego pobytu!
Filip spojrzał się na mnie jak na głupka.
-A myślisz, że przez kogo przegrywamy?
Chciałem mu rzucić jakąś ripostę. Już otwierałem usta, gdy spostrzegłem tego blondyna z rana. Długo się zastanawiałem, czy to na pewno on, bo teraz wyglądał zupełnie niewinnie. Blond włosy i zielone oczy przywodziły na myśl aniołka. Nie mam pojęcia jak coś tak uroczego i wyglądającego jak baba może zamienić się w taką bestię jaką był rano. Wtedy jego oczy mówiły ,,zabić, zniszczyć, pozbyć się”, a teraz wydawał się być smutny. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Blondyn zmarszczył brwi i zaczął mi się przyglądać. Kiedy sobie przypomniał, gdzie mnie widział, stwierdziłem, że, gdyby to było możliwe, to teraz z jego oczu strzelałyby iskry.
 

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

W takim momencie???!!! Dawać kolejny rozdział, natychmiast!

Unknown pisze...

ej!!!!! Ja chce żeby Filip i Daniel wreszcie byli razem!!! Niech oni będą razem!!!! Proszę! I dawaj mi szybko kolejne dwa rozdziały. Ja już chcę, żeby Daniel i Filip byli parą!!!!!!! :) Dziękuje za dedykacje!
Rusz się, do roboty :D

Prześlij komentarz