~*~*~ DANIEL ~*~*~
Czy wspominałem już, że ojciec jest homofobem? Nie? To teraz mówię.
-Jebane pedały! Pedały są wszędzie!
Siedzimy właśnie cała czwórką w salonie, a atmosfera robi się coraz cięższa. Matka głośno wciągnęła powietrze i przyłożyła rękę do ust.
-Arnoldzie!
-Czego chcesz, kobieto?!
Matka aż się zlękła, bo nigdy się tak do niej nie odzywał. Rzeczywiście musiał być wkurzony.
-Może daj im się wytłumaczyć?
-A co tu jest do tłumaczenia?! Przecież wiem co widziałem!
Spojrzałem w bok i się zdziwiłem. Moje kochanie było bardzo spokojne, oczy miało w kierunku sufitu i ogólnie sprawiało wrażenie, jakby reakcja ojca nic na nim nie robiła.
-No co?! Żaden się teraz nie odezwie?! Tak was przytkało?!
-Chyba zatkało…
-Nie będziesz mnie tu pouczał, gówniarzu jeden!
Widzicie? Widzicie?! Ja tu z dobrą chęcią, a on się wydziera na mnie.
-Daniel, przecież ty nie jesteś pedałem!!! Lubisz dziewczynki, prawda?!
-…
-Gdybyś tu nie wrócił, to nie spedaliłbyś mi syna! Wynoś się z tego domu!!!
-Jak możesz?! Przecież to nasze dziecko!
-Filip już nie jest moim dzieckiem. Wynoś się i nie wracaj.
Że co? Że jak? Czy on się go właśnie wyrzekł? I chce go wyrzucić? Poczułem jak się we mnie gotuje ze złości. Wstałem i położyłem ręce na stole tak mocno, że aż szklanki zabrzęczały.
-Ale, tato, nie możesz…!
Filip złapał mnie za rękę i pociągnął w dół do siadu.
-Zamknij się.
Powiedział to szeptem, bym tylko ja to słyszał i pierwszy raz podczas tej rozmowy naprawdę się zdenerwował. Doprawdy, na ojca się nie wścieka, a na mnie to już tak! Sam za to wstał i ruszył do wyjścia.
-No to idę.
-I dobrze.
-Arnoldzie, jak możesz?! Filip, wracaj tu! On tylko żartował!
Matka trzepnęła ojca w ramię. Wszyscy wyszliśmy do przedpokoju. Filip zaczął się ubierać, a kiedy wychodził, łzy napłynęły mi do oczu. Gdy już przechodził przez próg, odwrócił się, wysłał mi całusa i uśmiechnął się.
-Pa, kochanie.
~*~*~ FILIP ~*~*~
Chłodne powietrze sprawiło mi dużą ulgę. Daniel to idiota, po cholerę się odzywał? Lepiej, żeby ojciec wyrzucił tylko mnie, a nie nas obu. Nie chciałem, by jemu też się oberwało. Szlajałem się jeszcze tak może z godzinę. Jest 9 stopni na minusie, pada śnieg, a ja nie mam nic, nie licząc ubrań, które mam na sobie i telefonu. Ta, czas skorzystać z tego cudu techniki. Wszedłem w kontakty i zjechałem pod ,,M”. Skąd, do cholery, mam numer Mateusza? Nieważne, później się nad tym zastanowię, teraz trzeba zadzwonić do Marcela.
-Halo?
-Cześć, jesteś w domu?
-Nie, będę jakoś tak rano. A co?
-Nie, nic. Tak pytam.
-Wszystko w porządku? Masz taki dziwny głos.
-Tak, w porządku. Nieważne, pa.
-Nara.
Świetnie, mój najlepszy kumpel właśnie mnie wystawił. Tak jak i kilka następnych osób. To był moment, gdy poczułem się samotny. Podszedłem do banku, osunąłem się przy ścianie i wybrałem ostatnią deskę ratunku. Pierwszy sygnał… drugi… trzeci… czwarty… wydawało mi się już, że nie odbierze, ale…
-Tak?
-Mogę do ciebie przyjść?
-…
-Matt, proszę…
-Nie no, jasne, że możesz! Ale dlaczego…?
-Później ci wyjaśnię. Podaj mi lepiej adres.
~*~*~ MATEUSZ ~*~*~
,,Ciekawe co się stało, że chce tu przyjść?” To pytanie nie dawało mi spokoju. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Filip przedstawiał sobą widok dość… straszny. Spierzchnięte wargi, włosy w nieładzie i jeszcze to przybite spojrzenie. Wciągnąłem go szybko do środka i nastawiłem wodę na herbatę. Gdy już postawiłem kubki, postanowiłem z nim pogadać, jak facet z facetem.
-Więc co się stało?
-A niby czemu miało się coś stać?
Może dlatego, ze zwykle za bardzo dbasz o wygląd, a teraz przedstawiasz sobą obraz nędzy i rozpaczy?
-W ogóle to… mam pewną prośbę.
-?
-Mógłbyś mnie przenocować? Tak na jedną noc?
-Jasne, że mogę. Pod warunkiem, że mi powiesz co się stało.
Filip sapnął z poirytowaniem, a ja czekałem na odpowiedź.
-Ojciec mnie wywalił z domu. Powiedział, że mam się z niego wynosić i nie wracać.
Czemu mnie nie dziwi, że akurat ojciec to zrobił? Nigdy go nie lubiłem. I z wzajemnością. Ale, gdy wrócił do domu, mając nadzieję na odpoczynek i zobaczył jak całuję i prawie rozbieram jego syna na blacie w kuchni to… No ale musiał się w końcu dowiedzieć o jego orientacji! Ale z drugiej strony, mimo całej swojej homofobii, nigdy się nie posunął do czegoś takiego.
-To co ty zrobiłeś?
-Nic! To znaczy, tylko… Zresztą to nieważne. Nic nie zrobiłem! A on oczywiście musiał zrzucić winę na mnie, bo niby na kogo innego?! ,,Nie jesteś już moim synem” , ,,Spedala mi rodzinę” i takie tam!
-Rodzinę? Czyli… Daniel też?
-…
Wystarczyły zwykłe „tak” lub „nie”, nie trzeba było odwracać głowy. Widziałem jednak, że nie chce mówić o tym, więc nie drążyłem dalej tematu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po kłótni pt.”Kto gdzie śpi?” Filip zgodził się spać w moim pokoju, sam za to przeniosłem się na kanapę. Pożyczyłem mu też piżamę. Widzicie jaki hojny jestem? Chciałem się już położyć , gdy przypomniało mi się, że nie wziąłem z pokoju telefonu. Poszedłem po niego starając się jak najciszej otworzyć drzwi. Zabrałem go, i gdy wychodziłem, rzuciłem okiem na Filipa. Kołdra zakrywała go tylko od pasa w dół, a koszulę miał do połowy rozpiętą. Nagle poczułem to znajome uczucie. Rety, brak seksu naprawdę źle na mnie działa, skoro się podniecam od samego widoku. Jak na zawołanie, Filip przekręcił się na plecy, jednocześnie rozpinając kolejne guziki i podwijając koszulę do góry. Jak tak dalej pójdzie to… Świetnie, jeszcze usta rozchylił. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, a miejsca w spodniach robiło się coraz mniej. Wiedząc, że mało co potrafi go obudzić, postanowiłem zaryzykować. Włożyłem rękę pod materiał i zacząłem się dotykać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rano obudziłem się w dość niewygodnej pozycji. Ledwo mogłem się schylić, o karku już nie wspomnę. Żeby dać sobie trochę czasu znowu się położyłem. Bo dźwiękach dochodzących z kuchni domyśliłem się, że Filip już wstał. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem ciemną sylwetkę na tle drzwi. Sylwetka podeszła bliżej i… ach, od niej mógłbym dostawać śniadania do łóżka codziennie.
-Wyglądasz jakbyś się nie wyspał. Mówiłem, że ja mogę tu spać.
Wyciągnąłem rękę w bok i zacząłem nią macać na oślep.
-Jeszcze czego. Mógłbyś…?
Podał mi butelkę z płynem i soczewki. Gdy je włożyłem, mogłem w końcu spojrzeć na niego.
-Poza tym nie musiałeś mi robić śniadania.
-Ale chciałem. Jedz.
~*~*~ FILIP ~*~*~
Mateusz przez prawie cały czas wydawał się unikać mojego wzroku. Trochę mnie to zdziwiło, ale nic nie mówiłem. Jest już południe, a ja wracam do domu. O ile mogę to nadal nazywać domem. Wiedziałem, że teraz powinien być tam tylko Daniel, więc jakoś specjalnie się nie stresowałem. Gdy już stałem przed drzwiami, nie wiedziałem, czy mam dzwonić, czy po prostu wejść. W końcu wybrałem drugą opcję. W środku było strasznie cicho i przestraszyłem się, gdy Daniel nagle wyszedł ze swojego pokoju. Gdy zobaczył, ze to naprawdę ja przed nim stoję, chciał uwiesić się na mojej szyi, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Nie pozwoliłem mu na to i go odepchnąłem.
-Przyszedłem tylko po rzeczy.
Widać było, że to go zraniło. Minąłem go bez słowa i poszedłem do swojego pokoju. Spakowałem się i chwyciłem kluczyki od samochodu, Daniel stał tyłem do mnie, tam gdzie go zostawiłem. Zaśmiałem się w duchu, pocałowałem go w policzek i szepnąłem do ucha.
-Żartowałem. Nie martw się, przyjadę 20-ego.
Starałem się być dla niego chamskim, ale bez przesady, by się na niego nie rzucić. Gdy już siedziałem w aucie, coś kazało mi spojrzeć w górę. Daniel stał w oknie i przyglądał mi się. Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu, a gdy już jechałem, zza chmur wyszło słońce. (I tęcza xD)
3 komentarze:
dobra jakoś dałam radę... Jak możesz... :( Filip był taki chamski dla Daniela! Przecież go kocha tak? Jak może tak ranic ukochanego. Przecież Daniel to przeżywa... a Filip się nim bawi...:/ :( Szkoda mi Daniela.
Wredny Filip! <3
btw, jak oni się teraz będą spotykać! O.O mam nadzieję, że nie czeka ich długa rozłąka!!!! *-*
Prześlij komentarz