Następny rozdział w przygotowaniu! Cieszycie się?
~Patt.
"Miłość nie idzie w parze z logiką."
Blog o tematyce yaoi (Boy x Boy).
31 marca 2014
23 lipca 2013
Rozdział 09.
~*~*~ FILIP ~*~*~
Gdy Marcel wpuścił mnie do środka, od razu udał się do kuchni. Trzeba będzie wymusić jakoś od niego śniadanie. Wychylił się zza drzwi.
-Chcesz coś do żarcia?
Jak ja kocham tą jego dobroć. Chociaż… kto by mi się oparł? Po zrobieniu za pasożyta postanowiłem wrócić do siebie. Gdy się zacząłem zbierać, dostałem sms-a, który zaprzepaścił moje plany i znowu musiałem prosić Marcela maślanymi oczami o zostanie.
-Maaaaaarceeeeel~
-Jasne, możesz zostać, ale po południu wypad, bo mam spotkanie.
Zostało mi tylko triumfalnie się uśmiechnąć.
~*~*~ DANIEL ~*~*~
Ciekawe jak ojciec zareaguje na mój niecny plan.
-Heluś, kochanie, a Filipek przyjdzie?
Tak…teraz jesteśmy u dziadków, no bo… jak babcia mogła zaprzepaścić taka okazję zaproszenia nas na obiad? Po pytaniu, zamiast odpowiedzi, zadzwonił dzwonek domofonu. Oh, Filip, jasnowidz. Niestety, ojciec był najbliżej drzwi i poszedł otworzyć. Całe szczęście, że babcia pobiegła za nim.
-Oh Filipku, już myślałam, że nie przyjedziesz i nie odwiedzisz babci.
-Przestań tak do niego mówić, kobieto, przecież to mężczyzna. Teraz on będzie za nas walczyć z Niemcami!
No to teraz wiem po kim ojciec to ma.
-Ryszardzie, pokonałeś już tych Niemców wieki temu.
-Ale one się mnożą, jest ich więcej!
Babcia zrobiła typowego facepalm’a i pokręciła głową z poirytowaniem. Filip wziął dziadka na stronę, coś mu powiedział, po tym dziadek go poklepał z uznaniem.
-Moja krew.
Ojciec za to zacisnął szczękę i zaczął zgrzytać zębami.
-No to jak już zakończyliśmy ten temat to chodźmy już do stołu, bo widzę, że Hela was nie dokarmia.
Usiadłem po prawej stronie Filipa. Przez to, że jest leworęczny, prawą rękę miał wolną i musiał to wykorzystać. Aż podskoczyłem, gdy poczułem rękę na swoim udzie.
-Danielku, nie wierć się tak, bo zupę wylejesz.
Rzuciłem bratu piorunujące spojrzenie. Filip je podłapał i zniżył głos do szeptu.
-Mówiłem? A chciałeś bez przygotowania.
Kiedy zjedliśmy już obiad (co trwało trochę długo, bo babcia ciągle dokładała nam jedzenie, mówiąc, że wyglądamy jak szkielety), babcia zaczęła wypytywać Filipa o jego życie prywatne.
-Filipku, poznałeś już jakąś fajna dziewczynę? Bo w twoim wieku chłopcy interesują się już dziewczętami.
-N-no jest taka jedna.
Że co? Zaintrygowany spojrzałem na niego, ciekawy co powie.
-A jak się nazywa? Ile ma lat? Jak wygląda? Czym zajmują się jej rodzice? A poznałeś ich?
-No więc ma na imię… Diana. Jest młodszą ode mnie i niższą brunetką z brązowymi oczyma …
Z każdym kolejnym słowem, czułem się coraz bardziej zawstydzony. Halo, ja tu jestem! Zerknąłem na ojca, by zobaczyć jego reakcję, a on robił się coraz bardziej czerwony.
-A kto nie jest niższy? Mów dalej, skarbie.
-Jest cudowna, ale jedyna zła rzecz to jej ojciec. Nie lubię go z wzajemnością.
W tym momencie twarz ojca przybrała kolor dorodnego buraka.
-Arnoldzie, coś się stało? Mam dzwonić po pogotowie?
-Niemcy! Niemcy nas zaatakowali! Dosypali nam czegoś! Wszyscy umrzemy!!!
Dziadek rzucił się na ziemię i turlając się po niej, złapał się za szyję.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
-Co ty tu robisz, pedale, nikt cię tu nie zapraszał! Nie przychodź więcej do mojej rodziny!
-…
-Na chuj się gapisz?! I co to, kurwa, było z tą laską?
-To najpierw nie mogę mieć faceta, a teraz laski?
-Tak? Ale ona jest dziwnie podobna do twojego brata, mylę się?
-Czysty przypadek. Nie odpowiada ci mój typ?
Filip patrzył się na ojca z wyzwaniem w oczach. Ta kłótnia była jeszcze ostrzejsza niż poprzednia. Na szczęście obyło się bez rękoczynów. Gdy Filip już poszedł, postanowiłem jeszcze bardziej wkurzyć ojca. W łazience jedna rzecz mi się rzuciła w oczy. Niby chciałem to zrobić w wakacje, ale… taka okazja nie mogła się zmarnować.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
-Daniel, coś ty zrobił?! Co ty, pedał jesteś, że się farbnąłeś?! I co to w ogóle za kolor?!
-L'oreal 67 Pure Scarlet bardzo intensywna czerwień.
-Kurwa, przecież wiesz, że nie o to mi chodzi!
-To po co się pytasz?
Ojciec chciał już coś powiedzieć, ale byłem szybszy.
-Wychodzę.
-Co?! Chyba nie zamierzasz tak wyjść?! Wyglądasz jak dziwka! I co ty w ogóle masz na sobie?!
-Ubranie?
-Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?!
Czułem, że jak dłużej będę się z nim droczyć to dostanę po mordzie, więc szybko zwiałem z mieszkania.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wychodząc z dyskoteki myślałem tylko o spodniach, które miałem na sobie. Nie żebym zawsze nosił jakieś luźne, ale te to już przesada! Jedyne co robiłem na imprezie, to poprawiałem wrzynające się w dupę spodnie! Nawet nie mogłem się porządnie napić! Tak więc, trzeźwy (tak trzeźwy, jakby nie było pamiętam jeszcze twarze tych dupków, którzy się do mnie zalecali) wracałem do domu. W pewnym momencie stanąłem z dylematem: wybrać krótsza drogę, czy może jednak dłuższą? Z jednej strony, krótsza dojdę szybciej, ale kręcą się tam dziwne typki… A chuj z menelami! Nie wytrzymam dłużej z tymi spodniami! Uliczkę oświetlały słabe światła latarni. Na początku wydawało mi się, że nikogo tu nie ma, ale po pewnym czasie ukazała mi się męska sylwetka. Nie chcąc go prowokować, wbiłem wzrok w ziemię i przyspieszyłem kroku. Oczywiście cudem by było, gdyby mnie olał, spodziewałem się, więc jakiejś zgryźliwej uwagi, no ale na pewno nie klepnięcia w tyłek!
-Ale fajna dupa!
Tylko spokojnie, jest sam, nawet jeśli będzie chciał się tłuc, przecież mam szansę. No jestem mężczyzną, czy nie? Chociaż… w tych ciuchach byłoby trochę ciężko… Szybko go wyminąłem i jeszcze bardziej przyspieszyłem, chcąc jak najbardziej się od niego oddalić i mieć święty spokój, co niestety nie było mi dane, bo przede mną wyrosło jeszcze dwóch napakowanych gości.
-Gdzie ci się spieszy, złotko?
Złotko? ZŁOTKO?! Tego gościa pojebało? Jeśli zaraz się nie przesunie i mnie nie przepuści, daję słowo, wpierdolę mu.
-Co tu robisz o tak późnej porze, mała?
Ten gościu jest tak pijany, tak głupi, czy… ja naprawdę wyglądam jak laska? Nie, to niemożliwe… przecież jestem taki męski! Zanim zdążyłem jakkolwiek pomyśleć o ucieczce, poczułem jak jeden z nich wykręca mi ręce do tyłu. Drugi zaś zaczął swoimi jeździć po mojej klatce piersiowej w nadziei szukając czegoś wypukłego.
-Strasznie płaska nam się trafiła.
Nie zniechęciło go to jednak, już po chwili poczułem jak jego ręka zniża się niebezpiecznie ku mojemu rozporkowi. Przejechał kilka razy ręką po moim członku niedowierzając, a kiedy uświadomił sobie, że jestem facetem, odsunął się jak oparzony.
-Ona… to nie ona!
-Kris, co ci odbiło?
-Mi odbiło? Łysy, sam zobacz!
-Co mam zobaczyć?
-To transwestyta!
Nie wytrzymałem i wybuchłem.
-Nie jestem, kurwa, żadnym jebanym trans!
Od razu pożałowałem tych słów, bo ten który wyglądał na bossa, szybko do mnie podszedł. Złapał mnie za podbródek i zaczął oceniać moja twarz.
-No cóż panowie, nie wybrzydzajmy.
Jego przydupasy popchnęły mnie na ścianę z taką delikatnością, że aż poczułem, jak pęka mi żebro. Jęknąłem z bólu, a oni zaczęli zdzierać ze mnie ubrania. Kiedy już tak stałem, jak mnie pan Bóg stworzył, tylko z butami na nogach, patrząc na to co zostało z moich jebanych spodni, znów podszedł do mnie ich szefuńcio i rozpiął rozporek pokazując swojego mega dużego kutasa. Chyba nie myśli, że wezmę go do ust, nie?
-Och, biedaczek nie wiem co ma robić? Nie martw się, zaraz ci pokażę.
W jednej chwili stałem, a w drugiej już nie. Czułem na ramionach jego ręce i członka na moim poliku. Szybko odwróciłem głowę na bok. Nie mam zamiaru poddać się tak szybko, nie będę mu ssać tej pały!
Zezłościło go to i nakierował moją głowę na to wielkie coś!
-Nie opieraj się tak, dziwko.
Wkurwiło go to tak bardzo, że zaczął go na siłę wciskać mi w usta. Gdy już się wreszcie przebił (czemu to musi być takie duże?!) postanowiłem zrobić jedną z najgłupszych rzeczy w moim krótkim, 18-letnim życiu. Zebrałem całą siłę w szczęce i…
-Ty kurwo!
Jego pięść przywitała się z moją twarzą, a w skutek upadku starłem jeszcze skórę ze skroni. Oczywiście za to ugryzienie, to było za mało. Kopnął mnie jeszcze parę razy w brzuch, a jakby tego jeszcze było mało, dostałem dodatkowo w krocze. Z bólu nie mogłem nawet palcem ruszyć, ani nawet pisnąć.
-A teraz dostaniesz to na co czekałeś, suko.
Wszedł we mnie gwałtownie. Brutal. Takiego bólu jeszcze nigdy nie czułem, nawet nie mam pojęcia do czego go porównać. Z moich ust wydobył się krzyk, od razu zagłuszony przez jakiś materiał. Wszystkie siły powoli zaczęły mnie opuszczać. Usłyszałem czyjeś kroki, które się rozchodziły echem po uliczce. Świetnie, brakuje tu tylko kolejnych psycholi. Gdy stał jakiś metr ode mnie, jakimś cudem udało mi się podnieść wzrok. Ostatnie co zdążyłem zobaczyć to blask zielonych oczu.
22 marca 2013
Rozdział 08.
~*~*~ DANIEL ~*~*~
Od kiedy Filip wyjechał, ojciec postanowił mnie „nawrócić”. Ciągle umawiał mnie z jakimiś dziewczynami, a ja, by mu się nie narażać, chodziłem na te spotkania. Było mi wszystko jedno, bo i tak nie zwracałem na nie uwagi. No… może czasem wymsknęło mi się jakieś obraźliwe zdanie na ich temat. Z Filipem nie miałem żadnego kontaktu- nie odbierał telefonów, nie odpisywał na sms-y, po prostu nic. Z drugiej strony, obiecał, ze przyjedzie 20-ego, wiec… powinienem być cierpliwy. Tak mi minął cały miesiąc. Na czekaniu i olewaniu dziewczyn. Mamy już 20. marca, 23 ileś, a on nadal nie daje żadnego znaku życia. Czyżby zapomniał? Wiem, że ma krótką pamięć, ale bez przesady! No chociaż… minął miesiąc. Ale co on może mieć na głowie?! Powiedziałem, że go kocham, więc niech weźmie za to odpowiedzialność?! Gdy spojrzałem jeszcze raz na zegarek, było już po północy! Mamy 21. marca, właśnie skończyłem 18 lat, a mój kochany mnie olewa. Jak wreszcie raczy się pojawić, to nic mu nie wygarnę. Słowem się do niego nie odezwę. Mimo złości, nie traciłem nadziei. Ciepła kołdra i zmęczenie, jednak zwyciężyły i w końcu przysnąłem.
~*~*~ FILIP ~*~*~
Dlaczego samochód musiał się zepsuć, akurat dzisiaj? Akurat jak już jechałem do niego i byłem na jakimś pustkowiu?! Przez dwie godziny nic nie przejechało, aż w końcu… zobaczyłem światła! Kurwa, jebany skurwiel się nie zatrzymał! Ja pierdolę, jaka szmata! Nie! Cofam to! Mój zbawiciel po mnie wrócił! Wycofał samochód i po mnie wrócił! Oh, Bóg mnie kocha, albo ja mam takie magiczne moce! Kiedy podniósł maskę, spojrzał się na mnie jak na głupka, dotknął jednej rzeczy i silnik od razu zapalił! W końcu zajechałem pod dom. Otworzyłem drzwi bez żadnego hałasu i zacząłem się skradać jak Wlaźlak po rogale. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem uroczy widok. Danie spał w dziwnej pozycji- od pasa w górę leżał na łóżku, a nogi mu zwisały. Znając go, pewnie czekał, aż przyjdę i przysnął. Oh, jaki on słodki. Podszedłem do łóżka i ukucnąłem przy nim. Palcami zacząłem jeździć po jego odkrytym ramieniu. Daniel lekko się poruszył, ale się nie obudził. Jego usta tak strasznie mnie kusiły, że nie mogłem się powstrzymać.
~*~*~ DANIEL ~*~*~
Wydawało mi się, ze ktoś mnie dotyka, ale nie byłem pewny, czy to sen, czy jawa. Wiedziałem już, że nie śpię, gdy poczułem czyjeś wargi na własnych, a rozbudziłem się już całkowicie, gdy poczułem ten charakterystyczny zapach. Złapałem Filipa za kark, mocniej go do siebie przyciągając, nadal nie otwierając oczu. Poczułem, że wstaje i wchodzi na łóżko, zawisając nade mną. Skamieniałem, położyłem ręce na jego torsie i go odepchnąłem. Miał być foch? To jest foch! Obróciłem się twarzą w stronę ściany i przytuliłem się do kołdry.
-Daniel?
-Miałeś przyjechać 20-ego, ty dupku!
-No… ale jest… dopiero 3, no nie?
-Chuj, ze jest 3! Jest 21.!
-Przepraszam, wybacz mi. Ale…
-Nie chcę tego słuchać.
-Proszę, zrobię wszystko.
To nawet ciekawa propozycja. Wysunąłem rękę spod kołdry i gestem kazałem mu się przybliżyć. Gdy to zrobił, złapałem go za ramiona i przerzuciłem na plecy. Zacząłem go całować, a ręka pozbyłem się jego koszulki. Schylałem się coraz niżej, co jakiś czas mocniej zasysając się na jego skórze. Nagle się znalazłem znowu pod Filipem. Najdziwniejsze było to, że nie mogłem nic wyczytać z jego oczu. Na jego twarzy gościł jedynie przebiegły uśmiech,
-Nie tym razem, kotku.
Usiadł wygodniej na moich biodrach i zaczął się o mnie ocierać. Myślałem, że zaraz zwariuję. Jego zapach, jego głos, ba! Jego ciało, które zostało oświetlone światłem księżyca! Tak się na niego zagapiłem, że nie zwróciłem uwagi, gdy włożył mi rękę pod bokserki. Mimo najsilniejszych chęci, z moich ust wydobył się jęk, natychmiast zagłuszony przez Filipa. Gdy się ode mnie oderwał, spojrzał mi głęboko w oczy i zadał idiotyczne pytanie.
-Rodzice są w domu?
-Ta, no i…?
-Chyba nie chcemy, by nas usłyszeli?
Wyjął rękę, ale teraz przesunął nią po mojej wewnętrznej stronie ud w górę. Było mi przyjemnie, ale ta bierność trochę mnie zaczynała męczyć. Sięgnąłem do jego paska i dostałem za to po łapach. Spojrzałem na niego zdziwiony.
-Wszystko w swoim czasie, słodki.
Dlaczego on jest jedyną osobą, przy której się rumienię, no?! Nie miałem jednak czasu na takie przemyślenia. Bawił się ze mną. Palcami błądził wzdłuż linii bokserek i po plecach i nie chciał pójść dalej, jednocześnie drwiąco się uśmiechając.
-Filip…
-Tak, piękny?
-Przestań.
-Ale co?
-Nie udawaj idioty! Przestań się tak bawić!
Oho, znowu nadszedł czas, by zobaczyć szparki w akcji! Tyle, że tym razem będą nie ze złości, lecz z rozbawienia. Zmienił pozycję tak, by klęczeć przede mną i uchylił moje bokserki. Jego język był bardzo gorący, a mi się to podobało jeszcze bardziej niż ostatnio, o ile to w ogóle jest możliwe. Czułem, że miał już w tym wprawę.
-Filip?
-Hm…?
-Nie przestawaj.
Chuj. Nienawidzę go! JA go proszę, by nie przestawał, a on oczywiście musiał zrobić na odwrót! Miałem wielką ochotę po prostu go zabić. Zmieniłem jednak zdanie, gdy odpłacił mi to w inny sposób. Rozchyliłem usta, by po chwili poczuć jak Filip pogłębia pocałunek. Nie miałem już jednak dalszej ochoty na te zabawy, więc podjąłem kolejną próbę pozbycia się z niego spodni.
-Aż tak ci się spieszy?
-A żebyś wiedział.
Przejechał mi ręką wzdłuż linii pleców, a ja wygiąłem się w lekki łuk.
Chciałem go przerzucić na plecy i wejsć w niego jak najszybciej. Filip złapał mnie jednak za rece uniemożliwiając mi to.
-Wiesz... miałem dużo czasu i przemyślałem to sobie. Wybacz, ale tej nocy to ty będziesz na dole.
-Chyba se żartujesz!
-Nie.
Próbowałem się wyrwać, ale skutecznie mi to uniemożliwił. W końcu przestałem się opierać czując, że już nie wytrzymam.
-Filip. Weź mnie. Tu i teraz.
-Chwila. Włóż mi rękę do tylnej kieszeni.
Zrobiłem to o co prosił i wyciągnąłem saszetkę z lubrykantem. Chciałem zaprotestować, ale poczułem jak zaczyna wkładać palce. Poczułem lekki dyskomfort, ale dało się przyzwyczaić. Gdy mnie przygotowywał, ja stawałem się jeszcze bardziej niecierpliwy.
-Filip, no! Nie baw się ze mną, tylko zrób to.
-Pewnie. Ja zrobię to od razu, a ty rano nie będziesz mógł w ogóle chodzić, tak?
-Mówi się trudno!
Spojrzał na mnie z politowaniem i nałożył trochę lubrykantu na członka.
-A teraz rozluźnij się, bo całe to przygotowanie pójdzie na nic.
Postanowiłem pomyśleć o czymś miłym, by się rozluźnić, ale nie na długo, bo po chwili poczułem ostry ból. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
-Nie, czekaj! Daj mi chwilę.
-A nie mówiłem?
Nie wiedziałem, że on potrafi być taki romantyczny. Scałował moje łzy, poczekał chwilę i dopiero wtedy zaczął się we mnie poruszać. Rety, jak ja w niego wchodziłem to było świetne, ale to… czy ja poszedłem do raju? Jedyną wadą było to, że już naprawdę nie mogłem się powstrzymać od jęków, więc Filip musiał mi zatkać dłonią usta. Doszliśmy prawie w tym samym momencie. Moment, gdy poczułem jak jego sperma rozlewa się we mnie był niesamowity. Czułem wtedy, że jestem cały jego. Zmęczeni padliśmy obok siebie. Dokładniej mówiąc to Filip padł na łóżko, w moje ramiona.
-Filip?
-Hm…?
-Kocham cię.
-Ja też.
Gdy zasypiałem, czułem jak moje serce bije szybciej niż zwykle.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Pierwsze co zrobiłem, gdy się obudziłem to zacząłem macać ręką miejsce koło siebie. Puste miejsce, dodam. Podniosłem się nagle łóżka, nie zważając na ból. Zachciało mi się płakać. Zostawił mnie. Znowu. Ale jednak… co by się stało, gdyby ojciec go tu zobaczył? 20 marca 2013
Rozdział 07. (część 2)
~*~*~ DANIEL ~*~*~
Czy wspominałem już, że ojciec jest homofobem? Nie? To teraz mówię.
-Jebane pedały! Pedały są wszędzie!
Siedzimy właśnie cała czwórką w salonie, a atmosfera robi się coraz cięższa. Matka głośno wciągnęła powietrze i przyłożyła rękę do ust.
-Arnoldzie!
-Czego chcesz, kobieto?!
Matka aż się zlękła, bo nigdy się tak do niej nie odzywał. Rzeczywiście musiał być wkurzony.
-Może daj im się wytłumaczyć?
-A co tu jest do tłumaczenia?! Przecież wiem co widziałem!
Spojrzałem w bok i się zdziwiłem. Moje kochanie było bardzo spokojne, oczy miało w kierunku sufitu i ogólnie sprawiało wrażenie, jakby reakcja ojca nic na nim nie robiła.
-No co?! Żaden się teraz nie odezwie?! Tak was przytkało?!
-Chyba zatkało…
-Nie będziesz mnie tu pouczał, gówniarzu jeden!
Widzicie? Widzicie?! Ja tu z dobrą chęcią, a on się wydziera na mnie.
-Daniel, przecież ty nie jesteś pedałem!!! Lubisz dziewczynki, prawda?!
-…
-Gdybyś tu nie wrócił, to nie spedaliłbyś mi syna! Wynoś się z tego domu!!!
-Jak możesz?! Przecież to nasze dziecko!
-Filip już nie jest moim dzieckiem. Wynoś się i nie wracaj.
Że co? Że jak? Czy on się go właśnie wyrzekł? I chce go wyrzucić? Poczułem jak się we mnie gotuje ze złości. Wstałem i położyłem ręce na stole tak mocno, że aż szklanki zabrzęczały.
-Ale, tato, nie możesz…!
Filip złapał mnie za rękę i pociągnął w dół do siadu.
-Zamknij się.
Powiedział to szeptem, bym tylko ja to słyszał i pierwszy raz podczas tej rozmowy naprawdę się zdenerwował. Doprawdy, na ojca się nie wścieka, a na mnie to już tak! Sam za to wstał i ruszył do wyjścia.
-No to idę.
-I dobrze.
-Arnoldzie, jak możesz?! Filip, wracaj tu! On tylko żartował!
Matka trzepnęła ojca w ramię. Wszyscy wyszliśmy do przedpokoju. Filip zaczął się ubierać, a kiedy wychodził, łzy napłynęły mi do oczu. Gdy już przechodził przez próg, odwrócił się, wysłał mi całusa i uśmiechnął się.
-Pa, kochanie.
~*~*~ FILIP ~*~*~
Chłodne powietrze sprawiło mi dużą ulgę. Daniel to idiota, po cholerę się odzywał? Lepiej, żeby ojciec wyrzucił tylko mnie, a nie nas obu. Nie chciałem, by jemu też się oberwało. Szlajałem się jeszcze tak może z godzinę. Jest 9 stopni na minusie, pada śnieg, a ja nie mam nic, nie licząc ubrań, które mam na sobie i telefonu. Ta, czas skorzystać z tego cudu techniki. Wszedłem w kontakty i zjechałem pod ,,M”. Skąd, do cholery, mam numer Mateusza? Nieważne, później się nad tym zastanowię, teraz trzeba zadzwonić do Marcela.
-Halo?
-Cześć, jesteś w domu?
-Nie, będę jakoś tak rano. A co?
-Nie, nic. Tak pytam.
-Wszystko w porządku? Masz taki dziwny głos.
-Tak, w porządku. Nieważne, pa.
-Nara.
Świetnie, mój najlepszy kumpel właśnie mnie wystawił. Tak jak i kilka następnych osób. To był moment, gdy poczułem się samotny. Podszedłem do banku, osunąłem się przy ścianie i wybrałem ostatnią deskę ratunku. Pierwszy sygnał… drugi… trzeci… czwarty… wydawało mi się już, że nie odbierze, ale…
-Tak?
-Mogę do ciebie przyjść?
-…
-Matt, proszę…
-Nie no, jasne, że możesz! Ale dlaczego…?
-Później ci wyjaśnię. Podaj mi lepiej adres.
~*~*~ MATEUSZ ~*~*~
,,Ciekawe co się stało, że chce tu przyjść?” To pytanie nie dawało mi spokoju. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Filip przedstawiał sobą widok dość… straszny. Spierzchnięte wargi, włosy w nieładzie i jeszcze to przybite spojrzenie. Wciągnąłem go szybko do środka i nastawiłem wodę na herbatę. Gdy już postawiłem kubki, postanowiłem z nim pogadać, jak facet z facetem.
-Więc co się stało?
-A niby czemu miało się coś stać?
Może dlatego, ze zwykle za bardzo dbasz o wygląd, a teraz przedstawiasz sobą obraz nędzy i rozpaczy?
-W ogóle to… mam pewną prośbę.
-?
-Mógłbyś mnie przenocować? Tak na jedną noc?
-Jasne, że mogę. Pod warunkiem, że mi powiesz co się stało.
Filip sapnął z poirytowaniem, a ja czekałem na odpowiedź.
-Ojciec mnie wywalił z domu. Powiedział, że mam się z niego wynosić i nie wracać.
Czemu mnie nie dziwi, że akurat ojciec to zrobił? Nigdy go nie lubiłem. I z wzajemnością. Ale, gdy wrócił do domu, mając nadzieję na odpoczynek i zobaczył jak całuję i prawie rozbieram jego syna na blacie w kuchni to… No ale musiał się w końcu dowiedzieć o jego orientacji! Ale z drugiej strony, mimo całej swojej homofobii, nigdy się nie posunął do czegoś takiego.
-To co ty zrobiłeś?
-Nic! To znaczy, tylko… Zresztą to nieważne. Nic nie zrobiłem! A on oczywiście musiał zrzucić winę na mnie, bo niby na kogo innego?! ,,Nie jesteś już moim synem” , ,,Spedala mi rodzinę” i takie tam!
-Rodzinę? Czyli… Daniel też?
-…
Wystarczyły zwykłe „tak” lub „nie”, nie trzeba było odwracać głowy. Widziałem jednak, że nie chce mówić o tym, więc nie drążyłem dalej tematu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po kłótni pt.”Kto gdzie śpi?” Filip zgodził się spać w moim pokoju, sam za to przeniosłem się na kanapę. Pożyczyłem mu też piżamę. Widzicie jaki hojny jestem? Chciałem się już położyć , gdy przypomniało mi się, że nie wziąłem z pokoju telefonu. Poszedłem po niego starając się jak najciszej otworzyć drzwi. Zabrałem go, i gdy wychodziłem, rzuciłem okiem na Filipa. Kołdra zakrywała go tylko od pasa w dół, a koszulę miał do połowy rozpiętą. Nagle poczułem to znajome uczucie. Rety, brak seksu naprawdę źle na mnie działa, skoro się podniecam od samego widoku. Jak na zawołanie, Filip przekręcił się na plecy, jednocześnie rozpinając kolejne guziki i podwijając koszulę do góry. Jak tak dalej pójdzie to… Świetnie, jeszcze usta rozchylił. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, a miejsca w spodniach robiło się coraz mniej. Wiedząc, że mało co potrafi go obudzić, postanowiłem zaryzykować. Włożyłem rękę pod materiał i zacząłem się dotykać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rano obudziłem się w dość niewygodnej pozycji. Ledwo mogłem się schylić, o karku już nie wspomnę. Żeby dać sobie trochę czasu znowu się położyłem. Bo dźwiękach dochodzących z kuchni domyśliłem się, że Filip już wstał. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem ciemną sylwetkę na tle drzwi. Sylwetka podeszła bliżej i… ach, od niej mógłbym dostawać śniadania do łóżka codziennie.
-Wyglądasz jakbyś się nie wyspał. Mówiłem, że ja mogę tu spać.
Wyciągnąłem rękę w bok i zacząłem nią macać na oślep.
-Jeszcze czego. Mógłbyś…?
Podał mi butelkę z płynem i soczewki. Gdy je włożyłem, mogłem w końcu spojrzeć na niego.
-Poza tym nie musiałeś mi robić śniadania.
-Ale chciałem. Jedz.
~*~*~ FILIP ~*~*~
Mateusz przez prawie cały czas wydawał się unikać mojego wzroku. Trochę mnie to zdziwiło, ale nic nie mówiłem. Jest już południe, a ja wracam do domu. O ile mogę to nadal nazywać domem. Wiedziałem, że teraz powinien być tam tylko Daniel, więc jakoś specjalnie się nie stresowałem. Gdy już stałem przed drzwiami, nie wiedziałem, czy mam dzwonić, czy po prostu wejść. W końcu wybrałem drugą opcję. W środku było strasznie cicho i przestraszyłem się, gdy Daniel nagle wyszedł ze swojego pokoju. Gdy zobaczył, ze to naprawdę ja przed nim stoję, chciał uwiesić się na mojej szyi, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Nie pozwoliłem mu na to i go odepchnąłem.
-Przyszedłem tylko po rzeczy.
Widać było, że to go zraniło. Minąłem go bez słowa i poszedłem do swojego pokoju. Spakowałem się i chwyciłem kluczyki od samochodu, Daniel stał tyłem do mnie, tam gdzie go zostawiłem. Zaśmiałem się w duchu, pocałowałem go w policzek i szepnąłem do ucha.
-Żartowałem. Nie martw się, przyjadę 20-ego.
Starałem się być dla niego chamskim, ale bez przesady, by się na niego nie rzucić. Gdy już siedziałem w aucie, coś kazało mi spojrzeć w górę. Daniel stał w oknie i przyglądał mi się. Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu, a gdy już jechałem, zza chmur wyszło słońce. (I tęcza xD)
Subskrybuj:
Posty (Atom)